Archiwum 26 maja 2003


maj 26 2003 burja
Komentarze: 0

O 4 rano skonczyłam czytać "Pachnidło". W sumie całą książke przeczytałam wczoraj, w 3 godziny. Pare stronek pokonałam przedwczoraj ale to sie nie liczy:> Książka była niesamowita, wspaniale napisana i koszmarnie wciagająca, w jednym iejscu przerażająca, fantastycznie przedstawiajaca zapachy swiata i w ogóle: zycie. Nie czuje w sumie niedosytu po przeczytaniu, jak to sie zawsze u mnie dzieje, bo ksiązka wyczerpała wg mnie temat i spełniła oczekiwania. Chyba po raz pierwszy tak sie czuje:)

Około 4:30 zaczęła się burza, która raziła nawet przez zamknięte oczy. Grzmiało, przewalało się gdzieś w oddali ale niesłychanie donośnie. Musze mowic ze nie zasnąłam?:> Sterczałam przy oknie i wypatrywałam błyskawic. Deszcz popadywał, w sumie ciezko mowic ze to był deszcz, raczej jakas uwertura.

Około 11 obudziła mnie burza właściwa. 'Widze jasność, jasność widze' co chwila, łomoty, dudnienia, przewalanki, huki i łoskoty chyba sie wydobywały wprost znad mojej głowy. Ulewa prawie zagłuszała...... Monitor raz się włączał, raz wyłączał..... [wczoraj też nie było prądu ]. Leżałam sobie w łóżku, niewyspana, zamroczona, zaniepokojona [no bo jak pieprznie w moj pokój, a mieszkam na strychu, to co?? :>] i zasłuchana, zafascynowana. Burza zawsze była dla mnie cudem i zjawiskiem tak magnetyzujacym i zachwycającym, ze powodowała natychmiastowe przyklejenie mnie do szyby:> Napawam sie nia całą sobą, ładuje nia swoje akumulatory, podziwiam i szanuje. Jeśli jest w ciągu dnia i jest ciepło, to siedze sobie na stole, na tarasie, obserwuje maszt telewizyjny [mrrrrrrrrr, czasem mozna zaobserwowac jak 3 błyskawice łacza sie w jedna i wspólnie walą w maszt], obserwuje tańczące drzewa, przewalające się po okolicy [mam dosc duza, otwarta przestrzen za domem] chmury wody [wczesniej kurzu] i chce zeby to trwało zawsze.

Właśnie wyszło słońce ale deszczyk nadal pada. Wydaje sie złoty w tym słońcu. Gdzieś w oddali jeszcze grzmi ale to juz chyba koniec...

ginkgo : :