Towarzysze....Obywatele....stała się rzecz straszna....;o) Moje Kochanie weszło w posiadanie adresu mojego głównego i pierwszego bloga [ten to mirror, jako ze był założony rok później].
Teraz sprawy moga sie potoczyć według dwóch schematów:
1) Moje Kochanie nie wejdzie na bloga tak, jak obiecało. Mimo ze go korci strasznie...
2) Moje Kochanie wejdzie na bloga [pozdr. Kochanie :-********* i wsadz sobie poduche w gacie bo przy najblizszej okazji dostaniesz kopas w dupas do kwadratas] i wtedy bede miała problem i zagwostkę: pisac dalej, nie pisac, ograniczac sie, nie ograniczac....Obawiam sie, że ze świadomością tego, ze on to czyta nie bede umiała napisac nic osobistego.....Już i tak cienko mi to idzie.
Po chwili:
Myślę jednak, że skoro obiecał to nie wejdzie. Dał mi słowo a ja mu wierze i ufam. Chyba....
Teraz z innej beczki:
Referat mam juz za sobą. Koleżanka referowała pierwsza część i dostała taki opierdziel od profesora [on jest dość wybuchowy i zawsze tak reaguje jak ktos czegos nie kuma] ze miałam ochote stamtąd uciec. Jak przyszła moja kolej to mnie oszczędził ale nie wiem czy dlatego ze juz sie wyzył na kumpeli, czy dlatego ze nie miałam tyle byków, czy moze dlatego, ze juz mu sie spieszyło. Tak czy siak, referat to już przeszłość i to bezbolesna. Ale jutro na jego seminarium nie ide. Bo taaaaaaaaak!;p
Baba z angola sie na nas wściekła [albo ma depresje albo chroniczny zespół napięcia] i tak wyrolowała ze jak dobrze pójdzie to aż połowa ludzi bedzie mogła kontynuować studia. Ale myśle, ze nasza starościna coś załatwi bo prawdopodobnie Baba łamie pewne nasze prawa. Pożyjemy, zobaczymy. Dowiedzieliśmy sie od niej ze jestesmy chamami i idiotami:>>> Tylko dlatego ze stanelismy w obronie kumpla, któremu nie chciała wyznaczyc terminu poprawki [nie bedzie go na "egzaminie z zaliczenia" bo bedzie musiał pracować] i powiedziała, ze to nie jej problem:( Bedzie wesoło, nie powiem....
Ide pobuszować w necie bo przy Kochaniu nie bardzo miałam okazje.